Czy zdarzyło Ci się mieć poczucie ignorancji ze strony specjalisty? Czy choć raz zdarzyło się tak, że Twój problem skórny był bagatelizowany? Jeśli tak, niech historia jednej z moich pacjentek będzie dla Ciebie inspiracją. Poprzez to case study chcę Ci pokazać, że droga do piękniejszej skóry – chociaż nie zawsze jest usłana różami – zaprowadzi Cię do celu.
Telefonicznie zgłosiła się do mnie pacjentka, która poprosiła o pomoc. W jej głosie można było wyczuć wręcz błaganie, bo – jak się okazało od słowa do słowa – nikt nie potrafił udzielić jej wsparcia. Gdy już otrząsnęłam się z szoku, że ktokolwiek może tak traktować drugiego człowieka, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Bo przecież każdy zasługuje na wysłuchanie i poważne potraktowanie – nawet jeśli nie jest się w stanie udzielić pomocy.
To może Cię zainteresować: Kosmetolog – specjalista od zdrowia
Droga do piękniejszej skóry – wyzwanie
Kiedy rozmawiałam z pacjentką przez telefon i kiedy zgodziłam się pomóc, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że… mieszka ona 300 km od Koszalina. Jednak obie zdecydowałyśmy, że w tak problematycznym przypadku w grę wchodzi wyłącznie wizyta stacjonarna. I tak spotkałyśmy się u mnie w gabinecie.
Przebieg wizyty
Z racji dużej odległości wspólnie uznałyśmy, że znacznie lepszym rozwiązaniem będzie jedna dłuższa wizyta niż kilka krótkich. Pierwsze nasze spotkanie trwało 2 godziny. Czas ten, choć mocno ograniczony, wykorzystałyśmy w pełni.
Informacje o skórze, które otrzymałam telefonicznie, szybko skonfrontowałam z rzeczywistym jej stanem. Dokładnie przyjrzałam się jej kondycji, a ponadto zdobyłam wiele innych – równie cennych – informacji, m.in. na temat:
- stosowanych kosmetyków,
- wizyt u innych specjalistów i przebiegu tych wizyt,
- zaleceń dawanych przez specjalistów.
Na tej podstawie przygotowałam listę konkretnych preparatów oraz udzieliłam wielu wskazówek dotyczących postępowania ze skórą.
Kolejna wizyta miała odbyć się za miesiąc.
Gdy teoria rozmija się z życiem…
W mojej pracy bywa i tak, że teoria swoje, a życie… swoje. Tak było w tym przypadku – po 5 dniach otrzymałam wiadomość e-mail, że wszystko co zaleciłam podrażnia skórę – bardzo piecze i jest zaczerwieniona. Zaleciłam więc odstawienie preparatów i wprowadzenie łagodzących produktów aptecznych (podałam konkretną listę). To pomogło.
Dałam nowe zalecenia, ale i tym razem jej skóra ostro zareagowała. Pojawiły się podrażnienia, więc ponownie zasugerowałam powrót do łagodzących środków aptecznych.
Mniej więcej tak wyglądała nasza korespondencja przez miesiąc aż w końcu… UDAŁO SIĘ. Skóra wreszcie się przyzwyczaiła i przestała reagować pieczeniem oraz podrażnieniem.
Nie było łatwo, ale są efekty
Obecnie mija już 8. miesiąc naszej współpracy i… skóra wygląda bardzo dobrze. Różnica jest ogromna – i to nie tylko w aspekcie wizualnym. Zniknęły nietolerancje na zaproponowane produkty – skóra doskonale przyjmuje zalecane preparaty.
Czytaj też: Zabiegi kosmetologiczne a medycyna estetyczna
Dla wzmocnienia rezultatów zaleciłam też badania laboratoryjne z krwi i teraz pacjentka jest pod opieką lekarzy.
i… wyrazy uznania
Widoczne efekty bardzo cieszą – szczególnie jeśli pojawiają się po wielu trudach. Jednak najbardziej cieszą wyrazy uznania, którymi obdarzają mnie moi pacjenci.
I tym razem nie było inaczej. Pacjentka zwierzyła się, że nigdy nie została potraktowana tak, jak ja do niej podeszłam. Wreszcie poczuła się zaopiekowana i odetchnęła z ulgą, że znalazł się ktoś, kto w ogóle chciał ją wysłuchać i pomóc.
Dla mnie to całkowicie naturalne – traktuję pacjentów tak, jak sama chciałabym być traktowana. Dzięki temu tworzy się między nami nić porozumienia i buduje zaufanie. A to niezwykle ważne, bo w mojej pracy istotne jest to, aby pacjent oddał się w moje ręce w pełni. Bo tylko wtedy można osiągnąć najlepsze rezultaty.